Tancerka ze snu

10/03/2013 | Autor: | Posted in Uncategorized
na potencje

Leżał na niskim, szerokim tapczanie, w pustym pokoju. Ciemności rozjaśniało tylko słabe światło świec. Nie wiedział, skąd się wziął w tym dziwnym miejscu. Z daleka dobiegały dźwięki drażniącej nerwy, orientalnej muzyki.

Może dlatego nie słyszał kroków zbliżającej się dziewczyny. Zobaczył ją dopiero, gdy stanęła tuż przed nim – wysmukła, ciemnowłosa, owinięta w skrawek połyskliwego materiału. Wpatrując się w mężczyznę półprzymkniętymi oczami w kształcie migdałów, pozwoliła swemu okryciu spać na podłogę. Nie mógł oderwać wzroku od jej nagości – w blasku świec wyglądała jak złoty posążek. Unosząc ramiona zaczęła tańczyć.

Nigdy w życiu czegoś takiego nie widział: całe jej ciało podobało się tanecznemu rytmowi, kołysały się piersi, falował brzuch, wężowym ruchem wyginały się biodra. Nie panując już nad sobą złapał ją za ramię i pchnął na tapczan. Broniła się, próbowała się uwolnić, ale nie miała zamiaru wypuszczać jej z rąk. Sama go przecież sprowokowała tym niesamowitym tańcem!.. Mocno trzymając ją za kolana. Rozchylił jej nogi i wsunął się pomiędzy nie. Jeszcze usiłowała go odepchnąć, lecz przytrzymał jedną ręką obie jej dłonie, drugą zaś ścisnął okrągłe piersi. Całował je i gryzł, czując, jak pod dotykiem jego warg twardnieją sutki. Szarpała się coraz słabiej, coraz szybciej oddychała, oczy miała zamknięte, skórę gładką jak chiński jedwab. Wreszcie nogi, które dotycz as siłą trzymał rozwarte, same rozchyliły się szeroko. Sięgnął dłonią między uda dziewczyny, dotykając delikatnie jej warg sromowych. Były gorące i wilgotne. Teraz!… Przygniótł ją całym ciężarem ciała, członek trafił w gąszcz miękkich włosów podbrzusza, za chwilę wbije się głębiej…

Andrzej obudził się, dusząc ciężko, nie odróżniając jeszcze snu od rzeczywistości. Do diabła, mokra plama na prześcieradle… Zegar wskazywał 4.47.

Długo potem nie mógł dojść do siebie. Czyżby ujawniły się w ten sposób niezaspokojone potrzeby erotyczne ? W tej dziedzinie wszystko jednak było porządku, tak przynajmniej sądził. Był atrakcyjnym trzydziestolatkiem, nieźle zarabiającym inżynierem, w prywatnej firmie; przez jego mieszkanie przewinęły się dziesiątki pozbawionych pruderii dziewczyn. Ostatnio najczęściej bywała tu Ula, koleżanka z pracy. Poczciwe stworzenie – a to zakupy zrobiła, a to posprzątała. Andrzej pilnował żeby zanadto się u niego nie zadomowiła. Nie zamierzał brać na siebie żadnych zobowiązań.

Był człowiekiem trzeźwym i praktycznym. Nie wierzył we wróżby, senniki, horoskopy; co więcej – gardził ludźmi, którzy poważnie traktowali te bzdury. Tym razem jednak czuł się bezradny; sen o tancerce uporczywie wracał i nie mogły mu dorównać żadne przeżycia na jawie.

Andrzej próbował podejść do problemu naukowo. Ostrożne wypytywanie znajomych niewiele jednak dało. Owszem, kolega przyznał się, że od lat dręczy go wciąż ten sam koszmar senny, wojna, ucieczka, strach przed śmiercią. Ale trudno porównywać koszmar z marzeniami! Zdesperowany sięgnął po literaturę. „Zapomniany język” Ericha Fromma pouczył go, że sny zawierają symbole będące odbiciem podświadomych lęków i pragnień. Co więc symbolizowała dziewczyna o migdałowych oczach, która najpierw tańczyła nago w obecności mężczyzny, potem się przed nim broniła, a w końcu go pragnęła równie żywiołowo, jak on jej ? Nie trzeba być psychoanalitykiem, żeby to zinterpretować. Tęsknił za taką dziewczyną. Była mu potrzebna.

Wkrótce Andrzej przyłapał się na tym, że – poznając jakąkolwiek kobietę – świadomie, czy podświadomie sprawdza, czy jest podobna do tamtej. Rozglądał się na ulicy, w tłumie przechodniów. Czasem, zwłaszcza za daleko, już mu się wydawało, że ją widzi, lecz zawsze okazywało się to złudzeniem. Przestały go bawić rozrywkowo nastawione panienki. Rozstał się nawet z Ulą, choć oblała to gorącymi łzami. Cóż, kiedy ich zbliżenia stały się beznadziejnie nudne! Dokładnie wiedział, jaki będzie scenariusz, w którym momencie Ula zrobi mi masaż, położy się czekając na pieszczoty, usiądzie mu na biodrach itp.

Zmęczony, bezsensownym poszukiwaniem osoby, która nie istniała. Andrzej zaczął brać proszki nasenne. Nic mi się po nich nie śniło, w każdym razie nie pamiętał.

Któregoś dnia znajomi zaprosili go na imieniny. W tłumie gości Andrzej znał prawie wszystkich. Nagle zobaczył nieznajomą dziewczynę w białej sukience, chyba trochę w tym towarzystwie zagubioną. Ciemne, lśniące włosy spadające na ramiona, delikatne rysy, oczy o wykroju migdałów, w twarzy coś egzotycznego – licho wie, greckiego, tureckiego czy arabskiego.. Ten widok wywarł na nim dziwne wrażenie – uczucie deja- vu, tak silne, że przez chwilę poczuł się oszołomiony. Czyżby ją znał ? Czy to nie ona pojawiła się w jego snach ?…

Miał olbrzymią rutynę w nawiązywaniu znajomości, ale tym razem rozmowa się zupełnie nie kleiła. Nie tylko dla tego, że Andrzej był onieśmielony. Maja – tak miała na imię – też nie ułatwiała mu zadania: milczała, na pytania odpowiadała zdawkowym „tak” lub „nie”, czasem tylko uśmiechała się leciutko.

Impreza wyraźnie dobiegała końca goście już wychodzili. Andrzej uświadomił sobie, że jeśli natychmiast czegoś nie zrobi, Maja odejdzie i przepadnie! Nie przyszło mu do głowy. Andrzej uświadomił sobie, że jeśli natychmiast czegoś nie zrobi, Maja odejdzie i przepadnie! Nie przyszło mu do głowy, iż tym razem to nie sen, tylko realna osoba, znajoma gospodarzy, która na pewno gdzieś mieszka i zawsze będzie można ją odnaleźć. Chwycił Maję za rękę; Czy pozwoliłaby się pani zaprosić na kawę, może jutro ? Popatrzyła na niego uważnie. Milczenie przedłużało się, Andrzej zdążył pomyśleć, ze strasznie się wygłupił. Nagle Maja wyciągnęła torebkę i wizytówkę. – Proszę do mnie zadzwonić – powiedziała miękko.

W jego życiu rozpoczęła się nowa epoko. Letni domek nad Narwią, zieleń i cisza. Długie spacery, podczas których Andrzej opowiadał o wszystkich ważnych sprawach dla niego , ona zaś słuchała w zamyśleniu. Altanka w ogrodzie, przyglądanie się grze kolorów na wieczornym niebie, rozpalanie ognia na kominku, muzyka. Miał wrażenie, że Maja rozumie go jak nikt, że w jej milczeniu, w rzadko rzucanych słowach kryje się wiele znaczeń. Nawet jeśli mówiła o rybach na kolację czy o zepsutej furtce, dreszcz przebiegał mu po ciele, gdy wsłuchiwał się w jej matowy głos.

Nie mógł się doczekać erotycznego spełnienia, lecz równocześnie bał się wszystkiego zepsuć nadmiernym pośpiechem lub brutalnością. Codziennie przed zaśnięciem wyobrażał sobie tą chwilę: ona tańczy.. zdejmuje sukienkę… zarzuca mu ręce na szyję.. Miał cichą nadzieję, że ona sama zrobi pierwszy krok. Maja jednak zachowywała się jak zawsze – cicha i spokojna zerkała na niego spod długich rzęs, a jej tajemniczy półuśmiech mógł znaczyć wszystko i nic.

Długie gorące lato dobiegło końca, a wraz z nim kończył się urlop Andrzeja. Nie chciał już dłużej czekać. Ostatniej soboty sierpnia, kupiwszy kwiaty i szampana, wyruszył do domu nad Narwią z mocnym postanowieniem zagrania va banque.

Maja przywitała go uśmiechem, ubrana w białą sukienkę, którą przypominała mu ich pierwsze spotkanie. Wszystko szło dobrze, dopóki po kolacji nie zaprosił jej do tańca. Nigdy by się tego nie spodziewał: tańczyła fatalnie, ciężko, depcząc mu po palcach i co pięć minut przepraszając. Usiedli potem na kanapie. Maja tkwiła w tym nieruchomo jak lalka i nie reagowała na oczywiste w swej wymowie zabiegi Andrzeja. – Zaraz Cię rozgrzeję – szepnął.

Wziął ją na ręce i zaniósł po schodach do sypialni, obsypując pocałunkami jej twarz, szyję ramiona. Nie odwzajemniała pocałunków. Gdy ją rozbierał, nie pomagała mu, ale i nie przeszkadzała; posłusznie ułożyła się pośrodku wielkiego łóżka. Wreszcie ją miał, nagą, piękną, należącą tylko do niego. Czy to możliwe, żeby nie podzielała jego uczuć ? Powinien teraz niczym się nie zrażając wywołać u niej dziką namiętność…

Opracował cały zestaw pieszczot z podręczników Wisłockiej i Mastertona. Całował, głaskał, ssał, szczypał, poklepywał, a nawet lekko dusił. Nic zero reakcji. A kiedy w ostatecznej rozpaczy zmierzał do finału. Maja mruknęła sennie: –  Weź gumkę. Jest w szufladzie.

Czas prysnął gwałtownie i nieodwołalnie.

Niebawem egzotyczna piękność usnęła. Jej chłodne, białe ciało, nieruchomo rozciągnięte na pościeli, skojarzyło mu się ze śniętą rybą. Po cichu ubrał się i wymknął z domu. Prowadząc samochód, przez całą drogę do Warszawy klął sam w sobie: – Ty stary kretynie! Idioto nieuleczalny !..

Minęło parę tygodni i Andrzej wrócił do Uli. Jest jaka jest, ale to prawdziwa kobieta. Może zresztą powinien w końcu się ustabilizować. Sypia teraz mocno, bez żadnych marzeń.

VN:D [1.9.22_1171]
Rating: 5.5/10 (4 votes cast)
Tancerka ze snu, 5.5 out of 10 based on 4 ratings
loading...

Autor:

This author has published 36 articles so far. More info about the author is coming soon.

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Uwaga! Strona dla dorosłych
Ta strona zawiera opowiadania erotyczne, oraz inne materiały w postaci odnośników do filmów, zdjęć erotycznych i jest przeznaczona tylko dla pełnoletnich. Jeżeli nie ukończyłeś 18 lat, proszę kliknij na odnośnik "Opuszczam stronę" poniżej. Klikając na odnośnik "Wchodzę do środka", oświadczasz, że masz przynajmniej 18 lat i chcesz oglądać mocne treści erotyczne w postaci filmów i zdjęć.