List pożegnalny

22/09/2013 | Autor: | Posted in Uncategorized
na potencje

Kochani ! Urodziłam się 28 maja przed dwudziestoma czterema laty. Jestem zodiakalną Bliźniaczką, a według horoskopu chińskiego – Wężem… Moja osobowość jest w związku z tym pełna paradoksów, bo chociaż jestem rozsądna, to jednak leniwa, ale równocześnie pełna witalności. Wiem też, że jestem skłonna do pozerstwa, lecz to pomaga mi uwodzić, co uwielbiam… Poza wszystkim to, mierzę 173 centymetry, ważę 57 kilo, jestem blondynką (96-60-92) i mam różowe sutki. W tej sytuacji myślę sobie, że to raczej nic dziwnego, iż wszyscy się we mnie zakochują „od zaraz”, a mnie najbardziej pociągają ci, którzy adorują mnie najwytrwalej.

Maturę zdałam z wyróżnieniem, a potem skończyłam kurs komputerowy… Kilka miesięcy temu wzięłam, „dla draki”, udział w castingu dla hostess, które miały obsługiwać międzynarodowe targi sprzętu elektronicznego. Znam dobrze angielski, jestem kontaktowa, zorganizowana i energiczna, więc dostałam angaż i wyznaczono mnie do „opieki” nad trójka amerykańskich i przedsiębiorców.

Tu mała dygresja: pewien ,,palant” z agencji chciał mnie „za to” przelecieć, ale mam poczucie własnej wartości i z byle kim nie sypiam, więc dostał kosza.

W wyznaczonym dniu odebrałam „moich” Amerykanów na Okęciu i zawiozłam do „Holiday lnn”… Byli sympatyczni. Barbara, szefująca działowi handlowemu firmy, miala jakieś trzydzieści lat i znać było w jej rysach „czarne” pochodzenie. Była nieco niższa ode mnie, szykowna i dyskretnie pachnąca dobrymi perfumami. Jej dwaj towarzysze – John i Paul – stanowili zaprzeczenie Beatlesów, z którymi skojarzyły mi się ich imiona. John, korpulentny brunet z wąsem – mial na oko ze czterdzieści lat, a Paul – szczupły drągal – chyba trochę więcej… Obaj byli przystojni, ale to w niczym nie zmieniało faktu, że byli ekspertami od promocji… Na szczęście nie dawali po sobie poznać, że mają fioła na punkcie komputerów, więc odetchnęłam.

Pierwszy wieczór miał służyć „adaptacji” do polskich realiów i rozpoczęliśmy go od jazdy tramwajem do Nowego Światu, a potem spacerkiem na Stare Miasto. Największe wrażenie zrobiła na moich gościach winiarnia u Fukiera, gdzie zakończyliśmy „zwiedzanie” stolicy… Pili bez umiaru i z powrotem zmuszeni byliśmy jechać taksówką…

Odetchnęłam z ulgą, gdy doprowadziłam rozbrykaną nieco trójkę do hotelu, ale to nie był koniec wieczoru. Panowie uparli się bowiem kontynuować go w barze, a Barbara, tłumacząc się zmęczeniem, zrezygnowała… Naciągnęła mnie jednak na drinka u siebie, w pokoju, a że było jeszcze dosyć wcześnie – zgodziłam się bez oporu…

Przytomnie pozostałyśmy przywinie i po kieliszku Barbara zapytała, czy może wziąć piysznic.

– Oczywiście – powiedziałam, zabierając się do odejścia.

Barbara zaprotestowała. Chciała, żebym została jeszcze trochę, obiecując, iż jej toaleta nie potrwa dłużej niż dziesięć minut, a ma ochotę na jeszcze jeden kieliszek chablis.

– Okej – powiedzialam, nalewając jeszcze wina…

Barbara weszła do łazienki, nie zamykając drzwi, a ja włączyłam telewizor i bez zainteresowania przerzucalam kanały…

W łazience szumiała woda.

Po kilku minutach Barbara weszła do pokoju boso, owinięta niedbale ręcznikiem. Spojrzałam na nią uważnie. Była piękna! Miała w sobie to COŚ, co sprawia, że takiej kobiecie nikt niczego nie odmówi.

– Co sądzisz o moich kolegach?

– spytała, wycierając włosy.

– Są bardzo mili – odpowiedzia łam.

– Są gejami, wiesz? – rzuciła jaby od niechcenia.

Zatkało mnie na moment i sama nie wiem, czy z powodu szczerości Barbary, czy z racji na sens tej informacji.

– O… – wydukałam.

– Nie martw się. Nie sprawiają tym kłopotu – dodała z uśmiechem.

– A ty… czy ty sypiasz z facetami?

Zaskakiwała mnie swoimi pytaniami, więc dla zyskania na czasie sięgnęłam po kieliszek i pociągnęłam spory łyk.

– Jasne! – wykrztusiłam. – A ty?

– Czasami… – powiedziała. – Ale częściej nie.

– Co masz na myśli? – jęknęłam.

– Najczęściej kocham się z dziew czynami…

Z trudem przełknęłam śiinę i mi mo woli zacisnęłam uda.

 

Spojrzałam na nią uważnie. Podniecała egzotyczną urodą zmysłowej Mulatki… Miała nieduże, sterczące piersi, smukłe uda i piękne dłonie.

– Och! – powiedziałam wreszcie bez sensu.

Barbara wyplątała się z ręcznika i bez wstydu stanęła przede mną całkiem nago.

– No, powiedz coś – szepnęła. – Podobam ci się?

Skinęłam głową, próbując opanować gonitwę myśli. Majtki w kroku miałam tak mokre, że można było je wyżymać… Barbara kopnęła mnie bosą stopą.

– Chcę się kochać z tobą… teraz… zaraz…

Zsunęła dłoń po brzuchu aż do ciemnego. precyzyjnie ostrzyżonego trójkąta włosów w zwieńczeniu ud. Drugą ręką uniosła mi podbródek i liznęła moje usta…Poczułam potężną falę podniecenia i zdecydowałam się na szaleństwo.

– Teraz ja wezmę prysznic – powiedziałam. – Zaczekaj…

Czekała na mnie, leżąc w skromnej pozie na łóżku. Paliła papierosa…Ja, zakutana w ręcznik, nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, ale widząc moją bezradność, Barbara skinęła dłonią, zapraszając do pościeli.

Nazywaj mnie Boo – wyszeptała, wydobywając mnie z ręcznika. – Ależ jesteś śliczna – jęknęła, kiedy zobaczyła mnie naga. – I te twoje suteczki…

Nie dokończyła. Rzuciła się na nie łapczywie, całując i gryząc raz jedną, raz drugą.

Kiedyś, na wakacjach, miałam przelotną lesbijską przygodę z moją koleżanką licealną. Było miło, ale z braku doświadczenia ograniczyło się to do nieco chaotycznej szarpaniny. Teraz byłam świadoma reakcji mojego ciała i psychiki, no i zdecydowana oddać się Boo całkowicie…

Jej ruchliwy język tańczył na moich sutkach, zmuszając je do powstania. Boo przygryzała je lekko, ale kilka razy sprawiła mi ból, który jednak bardziej mnie podniecał niż sprawiał przykrość. Jej palce pieściły moje uda, zakradając się w intymne zakamarki… Nie miałam siły oddać pieszczoty, ale Barbara wcale tego nie oczekiwała. Porzuciła moje piersi i sunęła ustami w dół, łaskocząc koniuszkiem języka pępek.

– Chodź tu – powiedziała zadyszana, układając mnie w poprzek łóżka; sama klękając przy nim, na podłodze.

– Tak będzie lepiej – dodała, rozrzucając moje nogi. – Kiedy liżę, leżąc na łóżku, to cierpnie mi kark…

– Uhm – jęknęłam, czekając niecierpliwie, żeby wreszcie wpakowała mi język do cipki… Nie stało się to od razu… Boo kontemplowała chwilę moją norkę, bawiła się wargami, a potem pochyliła głowę i zaczęła ogrzewać je ciepłym oddechem…

Myślałam, że zwariuję, oczekując na jej język, ale Barbara wiedziała, co robi, odkładając lizanie na później. Na razie ściskała palcami łechtaczkę, wślizgiwała się między wargi i próbowała wsunąć je do mojej pochwy… Wszystko to balansowało na granicy realnego gwałtu i drażniło moją przemożną potrzebę spełnienia… Wreszcie, kiedy niemal już wyłam z pożądania, „worała” się we mnie językiem jak pługiem. Wwiercała się głęboko, rozdzierając mi niemal cipkę, palcami odsłaniając oszalałą z podniecenia łechtaczkę. Wessała ją wreszcie w usta i to był koniec mojej egzystencji na tym świecie… Otworzyło się niebo, a ja tam odfrunęłam…

-Gdy się ocknęłam, Boo leżała odwrotnie niż ja. Jedną nogę wsunęła pode mnie, a drugą ułożyła na moim brzuchu. Nasze cipki zwarły się ciasno. Przemknęło mi przez myśl, że to zupełnie tak, jakby się całowały… Boo poruszała łagodni biodrami, a jej wargi pieściły moje… Byłam jeszcze półprzytomna po przeżytym orgazmie, ale nadal zenitalnie podniecona i pełna chęci odwzajemnienia rozkoszy. Przytulone cipki zaczęły płynąć intymnym śluzem, klejąc się do siebie i płonąc z pożądania. Mój orgazm wrócił do mnie jak bumerang, łącząc się z orgazmem Boo…

Opadła na łóżko i szukając wsparcia, objęła moją stopę, całując czule palce…

Obudziłam się w nocy w cieple objęć Boo. Leżała przytulona do moich pleców, z nogami zaplecionymi z moimi. Chyba nie spala, bo trzymała w dłoni moją pierś, ugniatając palcami sutkę. Diabełek seksu podszepnął mi w tym momencie potrzebę jeszcze jednego ,,razu”. Chciałam sprawdzić, czy niezwykła moc poprzednich orgazmów nie była przypadkowa… Sięgnęłam ręką do tyłu i wcisnęłam się między uda Barbary. Odwróciła się na plecy, pociągając mnie za sobą. Mokry, głęboki pocałunek pozbawił mnie tchu. Poszukałam cipki między rozwierającymi się nogami kochanki.

– Liż mnie – wyszeptała, a ja dopadłam językiem jej spuchniętej od pieszczot łechtaczki… Boo pomagała mi, rozchylając palcami wargi. Zaczęła kołysać się w górę i w dół, sprawiając, że mój język raz wnikał w nią, raz drażnił pęczniejącą łechtaczkę… Intencjonalnie sięgnęłam między własne uda i w podnieceniu zaczęłam się onanizować…

Kochałyśmy się długo, ale efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Mimo zmęczenia wykrzesałam z siebie tak potężny orgazm, że o mały włos nie straciłam przytomności. Boo wyła z rozkoszy, a mój orgazm eksplodował tym razem w mózgu, obezwładniając go totalnie! Czegoś takiego dotąd nie przeżyłam i kiedy Barbara, w podzięce za radosne zadość uczynienie, całowała moje ręce, było mi błogo i już wiedziałam, że dotknęłam przeznaczenia i że tylko tak chcę się kochać w przyszłości…

Moją przyszłością od tej nocy jest Boo…w kwietniu lecę do niej, do Kalifornii. Być może – na zawsze…

VN:D [1.9.22_1171]
Rating: 10.0/10 (2 votes cast)
List pożegnalny, 10.0 out of 10 based on 2 ratings
loading...

Autor:

This author has published 36 articles so far. More info about the author is coming soon.

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Uwaga! Strona dla dorosłych
Ta strona zawiera opowiadania erotyczne, oraz inne materiały w postaci odnośników do filmów, zdjęć erotycznych i jest przeznaczona tylko dla pełnoletnich. Jeżeli nie ukończyłeś 18 lat, proszę kliknij na odnośnik "Opuszczam stronę" poniżej. Klikając na odnośnik "Wchodzę do środka", oświadczasz, że masz przynajmniej 18 lat i chcesz oglądać mocne treści erotyczne w postaci filmów i zdjęć.