Samotność (01)

14/08/2015 | Autor: | Posted in Uncategorized
na potencje

Mieszkamy w małej wiosce w centrum wielkopolski, „na swoim”. Od kilku lat niewielkie gospodarstwo dzierżawimy wujkowi, użytkując dom mieszkalny i średniej wielkości podwórko. Mam na imię Karina, mam 35 lat, mój mąż Robert pracuje za granicą, a konkretnie niedaleko Berlina w ogrodnictwie. Praktycznie sama wychowuję trzynastoletnią córkę. Sylwia, bo tak ma na imię, to spokojna i rozważna dziewczyna, jak każda dojrzewająca nastolatka ma swoje zmartwienia, gorsze dni, jednak pod względem wychowawczym nie ma z nią problemów. Przypomina mnie tak bardzo, że czasem potrafię odgadnąć, jaką podejmie decyzję, lub co mi odpowie. Nie oznacza to, że próbuję wychować córkę żeby była moją kopią. Świat się zmienił – otoczenie, zachowania, teraz to zupełnie inna bajka… Sylwia żyje swoim życiem, życiem stosownym do nastałych czasów, cieszę się, że jest w nim dla mnie miejsce, nie tylko, jako matki, ale też przyjaciółki i powierniczki tajemnic.

Samotność jest okropna, nawet zabójcza powiedziałabym. Samotność może namieszać w głowie, bez względu na to jak się jest silnym. Długie tygodnie rozłąki sprawiły, że zaczęłam postrzegać życie inaczej, rozmowy telefoniczne, przez skype, czy nawet cząstka Roberta tutaj w postaci Sylwuni, nie potrafiły zabić pustki. Braku ciepła, wsparcia, i też, co jest ważne kontaktu fizycznego. Zawsze byłam mu wierna, tak samo mocno jak wierzyłam, że on też taki pozostaje, jednak strach, który kiełkował we mnie z każdym samotnym dniem był nie do zniesienia. Jak okazało się kilka dni później, przyczyną zamieszania w mojej głowie było nagromadzone napięcie, napięcie spowodowane brakiem solidnego rżnięcia. Nie, nie zdradziłam Roberta, po czternastu latach przerwy odkryłam na nowo masturbację.
Swoje zabawy z cipcią zaczęłam w wieku, bodajże szesnastu lat. Późno, nie późno, po prostu wcześniej nie odczuwałam takiej potrzeby, może po prostu troszkę wolniej dojrzewałam. Na początku wystarczało pocieranie jej przez majteczki, materiał przyjemnie drażnił kwiatuszek wystarczyło kilka minut masażu by przyjemny skurcz kiełkujący w podbrzuszu, rozrastał się idąc w dół i poprzez drgającą szparkę wylał się falą wilgoci na zewnątrz zaspokajając mnie na kilka dni. Z biegiem czasu mój skarb zaczął potrzebować konkretniejszych pieszczot. Gwałtowne masaże, czy wręcz podszczypywanie łechtaczki dostarczały takich doznań, że aż kręciło mi się w głowie. W wieczory, gdy rodzice wychodzili, mogłam czuć się swobodnie i bez obaw, że ktoś mnie nakryje, fundowałam sobie dłuższe sesje. Zaczynałam od depilacji całego ciała. Nie wiem skąd mi się to wzięło, bo jestem raczej bardzo słabo owłosiona, ale nie znoszę go, nawet na przedramionach. To taka jakby moja mała niegroźna obsesja. Gładziutka już i wykąpana stawałam przed olbrzymim lustrem w hallu i nacierałam się pachnącą oliwką.
Szafirowe oczy spoglądają lubieżnie, wilgotne strączki kruczoczarnych włosów oplatają ramiona niczym peleryna. Dokładnie oglądam swoje ciało, dla siebie zawsze byłam atrakcyjna. Uwielbiam swój zadarty nosek, wąskie usta, wystające obojczyki i małe piersi ozdobione spiczastymi sutkami, prawie pozbawionymi otoczki. W życiu są ważniejsze sprawy niż popadanie w kompleksy. Najpierw ręce, powoli, starannie i bardzo dokładnie. Później pachy, i niżej boki w stronę ud, kolana i stopy… Moje ciało ukształtowała praca w gospodarstwie rodziców, z racji, że jestem jedynaczką pracowałam dużo, choć nigdy ponad siły. Mięśnie przybrały wyraźną rzeźbę pod delikatną skórą pozbawioną tłuszczyku, proporcje w moim mniemaniu idealne. Najczulsze punkty zostają na koniec, choć już na tym etapie czuję dobrze mi znane mrowienie w podbrzuszu i wilgoć wyciskającą się z pomiędzy niewielkich warg. Teraz piersi, powoli okrężnymi ruchami w stronę sutków, ugniatam przyszczypuję. Staję w lekkim rozkroku, jestem bardzo podniecona, mój dziewiczy wciąż kwiatuszek rozchylił płatki, jest różowiutki, soczki skapują na płytki niczym krople rosy. Punkt kulminacyjny, ręce wędrują w dół, jedna naciera pupę, druga podbrzusze powoli zbliżając się do cipki. Masuję wydatny wzgórek łonowy, naciągam delikatną skórę, nie mogę dłużej zwlekać. Biorę między palce nabrzmiałą łechtaczkę, pocieram, w górę i w dół… z tyłu tłusty paluszek wodzi wokół odbytu, drażni go na początek a po chwili bez oporu wślizguje się do środka, delikatne cudowne pieczenie. Rozchylam wargi, dwa paluszki na tyle ile pozwala błonka wchodzą do rozpalonej szparki… Przylegam do lustra, chłodne szkło drażni sutki, po całym ciele rozchodzi się dreszcz rozkoszy. Początek szczytowania, drugi palec w pupcię … obiema rękami wykonuję szaleńcze ruchy, tak jakby od tego zależało moje życie… Częściowo tracę czucie w udach, zginam się w pół, odbyt zaciska się na palcach, cipka pulsuje wyrzucając z siebie spory potok soczków. Szczytuję długo z otwartymi ustami przyklejonymi do lustra… Siadam w kałuży swojego podniecenia, kręci mi się w głowie, przed oczyma mam tłuste smugi, jakie moje ciało zostawiło na nieskazitelnej powierzchni zwierciadła.
Później mając już 21 lat poznałam Roberta, samotność odeszła, zapomniałam jej smak. Masturbacja straciła urok. Mając mężczyznę, który z chęcią spełniał każdą moją zachciankę, i sam też pełen był „łóżkowych” pomysłów nie musiałam już trudzić się sama. Zabawa w doktora z użyciem skombinowanego po znajomości wziernika, na śpioszka, czy zwykły delikatny seks wszystko to sprawiało, że wszystkie moje wcześniejsze „ekscesy” w samotności wydawały się dziecinne.
Mój powrót do masturbacji był przypadkowy, choć przypadek ten niejako sprowokowałam sama. Od pewnego czasu moja córka przyjaźni się z Natalią, rówieśniczką o zdecydowanie kobiecych już kształtach. Nie wiem, czemu dziewczyny tak przypadły sobie do gustu, bo ruchliwa, paplającą dużo i często bez zastanowienia Nati jest całkowitym przeciwieństwem Sylwii. Właśnie szłam ze świeżo zaparzoną kawą i talerzykiem jabłecznika, gdy usłyszałam zbiegnięcie wręcz po schodach, Sylwia tak nie robi miała już nauczkę w postaci złamania nogi.
Dzień dobry – pisnęła Natalia swoim melodyjnym głosem.
Cześć Nati – odpowiedziałam – nie biegaj tak po schodach, na pewno zdążysz -dodałam z uśmiechem widząc, że pędzi w kierunku ubikacji.
Oki – rzuciła tylko zamykając za sobą pośpiesznie drzwi toalety.
Już siadałam, ale w zasięgu wzroku nigdzie nie było papierosów, a do kawki przecież zapalić trzeba. Rano paliłam na górze, więc musiałam się tam pofatygować. Zaraz u szczytu schodów po prawej stronie mieściły się drzwi do drugiej części domu, która kiedyś była strychem, wgłębi korytarza był pokój Sylwii, wykręciłam najpierw do niej z myślą by poczęstowały się z koleżanką ciastem, które już wystygło.
Sylwunia weźcie sobie ciasta – rzuciłam otwierając już drzwi.
Dobrze mamusiu – odparła z uśmiechem, choć trochę jakby speszona.
Później popijając już kawę doszłam do wniosku, że miała dziwny wyraz twarzy a konkretnie oczu. Nie zabsorbowałam się tym zbytnio, wieczorem spotykałam się z kumpelą i miałam jeszcze trochę pracy w domu. Kilka dni później rozmawialiśmy z Robertem przez skypa, byłam sama, bo Sylwia z Nati siedziały na górze. Już w zasadzie kończyliśmy rozmowę, gdy Robert zaczął fantazjować, co mi zrobi jak wróci, a miało to być w przyszłym tygodniu. Akurat tego typu zabaw, czy tym bardziej pokazów przez skype nie byłam zwolenniczką. Znając się dostatecznie dobrze na komputerach, wiedziałam, że jeśli zna się parę tricków można sprawić by prywatne połączenie takim nie było. Zakończyłam ponad dwugodzinna rozmowę przesyłając mu buziaka i poszłam do łazienki. Siedząc tak, rozmarzyłam się … to tylko tydzień i znów będziemy razem, jego dotyk, pieszczoty, będzie cudownie. Podcierając cipcię zauważyłam czy raczej poczułam przez delikatny papier, że ona też jest bardzo spragniona, na samą myśl o jego powrocie mój dzyndzelek nabrzmiał.
Wstałam by umyć ręce, odruchowo przejrzałam się w lustrze… serce zabiło mi mocniej, miałam dziwny wyraz oczu – „maślaki” .Taki sam jak kilkanaście lat temu, kiedy bez sił, po orgazmie rozrywającym wręcz cipkę osuwałam się po lustrze w hallu, taki sam jak Sylwia kilka dni temu … Aż zakręciło mi się w głowie. Spokojnie kobieto – pomyślałam. Czym tak właściwie się denerwujesz? Kilka głębszych wdechów pomogło. Wróciłam do pokoju, zapaliłam papierosa. Bez sensu było iść tam z jakąś wymówką, bo zawsze pukam, wtargnięcie było jeszcze głupszym pomysłem. Właśnie wtedy przypomniałam sobie o szpiegu, tak żartobliwie go nazywaliśmy. Kiedy Sylwia złamała w zeszłym roku nogę, i uparła się, że chce dochodzić do zdrowia u siebie – żeby uniknąć niepotrzebnego kursowania po schodach, i nie niepokoić jej ciągle smsami, za jej wiedzą kamerkę od peceta podłączyłam pod dodatkowy przekaźnik, tak, że można było przy użyciu np. lapka i wifi sprawdzać, co u niej bez potrzeby uruchamiania jej komputera. Pudełeczko było niewielkie, więc upchnęłam je w komputerze, skąd z resztą było zasilane. I nadal tam było… To śmieszne, tak szpiegować córkę. Jednak jakaś niezdrowa rządza wzięła we mnie górę, odpaliłam laptopa, znalazłam skrót do programu. Uruchomiłam go, podczas gdy program otwierał połączenie z kamerką odwróciłam się po papierosa, gdy ponownie spojrzałam na ekran aż mnie zamurowało… Smarkule brandzlowały się w najlepsze …
Na pierwszym planie miałam pupę córki, a raczej jej część wystającą ponad blat biurka, rytmiczne i zmysłowe ruchy jej ręki, którą miała przed sobą mówiły mi, że raczej nie drapie się po pachwinie. Około pół metra przed Sylwią, w głębi pokoju stała Natalia maślanymi oczyma wpatrując się wprost w kamerkę, czy raczej w monitor komputera. Koszulkę miała podwiniętą po same pachy, i lewą ręką na przemian masowała okazałe jak na trzynastolatkę piersi. Brązowe sutki miała tak nabrzmiałe, że wyglądały jakby miały za chwilę eksplodować. Prawą ręką energicznie masowała cipkę, z mięsistych warg soczki skapywały na podłogę. Właśnie wzburzona zrywałam się z fotela żeby im przerwać, gdy coś we mnie pękło… przecież sama to robiłaś idiotko, wprawdzie w samotności i kilka lat później, ale robiłaś, świat się zmienił, nastolatki szybciej dojrzewają, mają inne potrzeby. Jeśli tylko nie puszczają tego w necie, a nie puszczały, bo przed moim połączeniem kamerka byłą nieaktywna to przecież nic złego.
Natalia zmieniła właśnie taktykę, wytarła dłoń o wzgórek zostawiając lśniące ślady na nikłym cztero, może pięciodniowym zaroście i zaczęła tarmosić łechtaczkę. Sylwią targały już pierwsze spazmy, zaczęła obijać się pupą o biurko, co spowodowało ze obraz mi drgał. Dziwnie czułam się oglądając córkę w takiej sytuacji. Poczułam jakąś wyimaginowaną więź z tymi zabawiającymi się nastolatkami, dobrze znane mrowienie w dole brzucha…
Moja ręka mimowolnie powędrowała między uda, pod minispódniczkę. Nie potrzeba było wielu ruchów bym poprzez materiał majtek poczuła na opuszkach palców efekt swojego podniecenia. Odsłoniłam ją, pasek stringów uwierał między pośladkami drażniąc odbyt, co jeszcze potęgowało podniecenie. Sylwia właśnie doszła, przez moment, gdy szukała chusteczek żeby się wytrzeć, widziałam jej gładziutką umazaną soczkami, różowiutką muszelkę. Stosunkowo często widywałam ją nago, ale nigdy tak podnieconej, otwartej. Tak jak ja miała wydatny wzgórek łonowy i ładnie ukształtowane nieduże wargi. Bez zbędnych ceregieli w bardzo mokrą już szparkę wpakowałam dwa paluszki, weszły z wyczuwalnym oporem, wciąż byłam przyjemnie ciasna. Zaczęłam od poruszania nimi w środeczku, co sprawiło, że mięśnie rozluźniły się. Tymczasem Sylwia już się ubrała i poszła po coś do szafki. Nati podeszła do biurka i położyła nogę na fotelu. Miałam jej cipkę kilkanaście centymetrów od obiektywu, tak, że widziałam bardzo dokładnie, ujście cewki moczowej czy gładka wewnętrzna stronę warg, gdy je rozchylała masując swoją dziurkę. Pomimo ograniczonego pola widzenia, dostrzegłam, że do biurka zbliżyła Sylwia w dłoni trzymała podłużną buteleczkę chyba błyszczyka do ust, zwilżyła ją kremem, stanęła za Nati i zaczęła gmerać jej między pośladkami, po krótkiej chwili tamta aż się wygięła, po czym zaczęła nadziewać się na trzymany przez córcię palik, jednocześnie dwoma rękami szaleńczo masując cipkę. Smarkula dojdzie przede mną pomyślałam głupawo… Zaczęłam rytmicznie poruszać biodrami, moje palce już bez żadnych oporów wchodziły do końca, kilka gwałtownych natarć i znowu trochę wolniej tak jak lubiłam… wzięłam łechtaczkę miedzy palce drugiej ręki, zaczęłam wykręcać na boki… orgazm zbliżał się gwałtownie. Pod Nati ugięła się noga, dziewczyna zgięła się wpół i nieomal wyrżnęła głową w monitor, złapała równowagę w ostatniej chwili łapiąc się blatu biurka, dopiero teraz zauważyłam drobną dłoń mojej córki ściskającą jej pierś. Smarkule były pomysłowe, musiałam to przyznać. Zaczęłam szczytować zaraz po niej, znajome buczenie w uszach, przyjemne skurcze pochwy, wyjęłam paluszki, masowałam tylko napęczniały dzyndzelek… To był wyjątkowo obfity orgazm, spomiędzy drgających warg wypływała strużka soczków tworząc mleczną kałuże na brązowym, skóropodobnym obiciu fotela, na koniec wypchnęłam z siebie ile tylko mogłam zaciskając mięsnie. Natalia właśnie ubierała się, pewnie zaraz popędzi do łazienki, Sylwia krzątała się po pokoju sprzątając ślady „przestępstwa”… Przerwałam połączenie. Nie spieszyłam się, wstałam zdjęłam majteczki i spódniczkę i tym starłam moje podniecenie z fotela. Odetchnęłam pełną piersią, czułam się jak nowonarodzona.

VN:D [1.9.22_1171]
Rating: 9.3/10 (7 votes cast)
Samotność (01), 9.3 out of 10 based on 7 ratings
loading...

Autor:

This author has published 6 articles so far. More info about the author is coming soon.

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Uwaga! Strona dla dorosłych
Ta strona zawiera opowiadania erotyczne, oraz inne materiały w postaci odnośników do filmów, zdjęć erotycznych i jest przeznaczona tylko dla pełnoletnich. Jeżeli nie ukończyłeś 18 lat, proszę kliknij na odnośnik "Opuszczam stronę" poniżej. Klikając na odnośnik "Wchodzę do środka", oświadczasz, że masz przynajmniej 18 lat i chcesz oglądać mocne treści erotyczne w postaci filmów i zdjęć.