Egzamin maturalny

10/03/2013 | Autor: | Posted in Uncategorized
na potencje

To było prze maturą. „Moją” maturę zdawało się mając osiemnaście lat. W owym czasie prób dorosłości przekraczało się nadrabiając miną. Byliśmy dużo bardziej powściągliwi niż dzisiejsi gimnazjaliści. Cóż, inne okoliczności, surowsza moralność.. nie muszę nudzić, bo wszyscy wiedzą o co chodzi.

Uczyłem się ostro i nerwowo. Paliłem po kryjomu papierosy, „Carmeny”. Kosztowały wtedy dwadzieścia siedem złotych, a może już trochę więcej. Nie pamiętam. Poza tym bujałem chwilami w obłokach, ale to się zdarza.

Zakochiwaliśmy się wówczas szybko i często. Licytowaliśmy się w nieprawdopodobnych historiach o naszych wyczynach seksualnych. Tak po prawdzie to nie wiem, czy oprócz podwójnego repetenta – Zenka, któryś z nas był kiedykolwiek z dziewczyną w łóżku, a nawet, czy widział jej piersi. Okazje może by się znalazły – byliśmy wystarczająco zadziorni i bezczelni, ale te warunki.. Przez rodziców trzymani byliśmy krótko i traktowani surowo. Takie czasy!

W styczniu, po feriach zjawiła się w naszej budzie nowa nauczycielka od historii, pani Anna. Koledzy orzekli, że stara (miała gdzieś trzydzieści lat). Zaczęła uczyć także i w mojej klasie i niedługo potem stało się ze mną coś dziwnego. Anna wydała mi się najcudowniejszą kobietą pod Słońcem i zakochałem się. Zakochałem się na zabój! Głowę miałem pełną marzeń i ze zdumieniem łapałem się na tym, że są to marzenia o Annie. Kiedy prowadziła wykład, gapiłem się na nią z wypiekami na policzkach i rozbierałem Ją w myślach. Sięgałem pod Jej sweter i sunąłem do biustonosza. Rozpinałem go i brałem w dłonie gorące, okrągłe piersi, których kształtu mogłem się jedynie domyślać..Pani Ania była blondynką z włosami upiętymi w kok. Jej twarz miała regularne rysy. Wyraziste, niebieskie oczy, mały zadarty nosek, ale zadarty w sam raz.. Miała pełne, stale wilgotne wagi, a kiedy się śmiała w policzkach robiły Jej się dołki. Była szczupła, aczkolwiek pod grubymi, wełnianymi swetrami nie mogła ukryć dużego biustu. Ten biust i wysokie, obcisłe botki z czarnego zamszu, których cholewski sięgały wyżej kolan zawładnęły zupełnie moimi myślami. Przed zaśnięciem leżąc w łóżku wyobrażałem sobie, że naga obejmuje mnie obutymi w czarny zamsz nogami i wtula moją twarz w swoje piersi, że szepce mi do ucha „chodź!”… a ja wnikam w Nią swoją dumnie naprężoną męskością. Tak! Wpycham się miedzy Jej uda. W przepastną szczelinę, o której nie miałem pojęcia…

Poza wszystkim była diabelnie inteligentna i błyskotliwa. Potrafiła wybrnąć z najbardziej wyrafinowanej zasadzki, jakie stale zakładali na Nią moi koledzy. Ku mojej rozpaczy zresztą… Cierpiałem, byłem zazdrosny, ale bałem się ujawnienia mojej tajemnicy.

Dni mijały. Moje zauroczenie… co ja mówię – moja miłość do pani Ania była coraz mocniejsza i nie mogłem się dziwić, że została przez Nią zauważona. W czasie pauzy podeszła do mnie i dość ostro zapytała, dlaczego tak świdruję Ją oczami i czego właściwie chcę. Spuściłem głowę i wbrew instynktowi samozachowawczemu, wbrew rozsądkowi, wbrew samemu sobie powiedziałem:

-…bo Panią kocham.

Zacisnąłem zęby, bo pomyślałem, że się roześmieje, ale nic takiego nie nastąpiło.

– Powtórz proszę…

Usłyszałem Jej głos nagle zachrypnięty. Podniosłem głowę. Gwałtowny rumieniec zaróżowił jej policzki. Spojrzałem w Jej oczy. Były ciemniejsze niż zwykle, prawie granatowe..

– Kocham Panią – powtórzyłem z naciskiem Pani Ann przyglądała mi się chwilę, a potem spuściła głowę…

– Musimy o tym porozmawiać, ale nie teraz – westchnęła, a potem odwróciła się i wolno poszła korytarzem. „Czego chciała, czego” ? dopytywali się wszyscy węsząc jakąś chryję:

– Ee tam.. – odparłem. – Powiedziała, żebym się pilnował, bo będę pytany, a jej na to… – wysiliłem się na cynizm, mimo, że czułem miękkość w sercu – Ja jej na to, że zawsze jestem gotowy

Kumple ryknęli śmiechem.

Ósmego marca wybrałem się do Niej z bukietem róż. Do domu oczywiście. Zadzwoniłem do drzwi chociaż moje serce łomotało tak głośno, że mogłem i bez tego być słyszany. Otworzyła ubrana w płaszcz kąpielowy, z głową owiniętą ręcznikiem.

– Ach, to ty.. – powiedziała bez zdziwienia, a co najważniejsze uśmiechnęła się. – Wejdź! Wszedłem rozglądając się. Przedpokój, dalej pokój, na lewo łazienka, kuchnia .. może jeszcze sypialnia

– Te kwiaty dla mnie ? – usłyszałem.

– Ach tak, tak…

Niezgrabnie podałem róże, pochyliłem głowę i pocałowałem Jej rękę. Skóra dłoni pachniała przyjemnie jakimś kosmetykiem.

– Zdejmuj kurtkę i wejdź do pokoju. Ja wstawię kwiaty…

Zrobiłem co kazała. – Kawa, herbata ? – zapytała z kuchni

– Herbata. Mocna, jeśli można – zawyrokowałem.

Roześmiała się..A więc były dwa pokoju. Z Tego pierwszego drzwi prowadziły tam, gdzie spała. Z całą pewnością, bo tu stały tylko fotele kanapa, stół i książki. Dużo książek. Zacząłem oglądać grzbiety i zaskoczony znalazłem półkę z markizem De Sade, Masochem, Lawrancem. Był Brantome, Arentino, Clelan i Miller..

– No tak! – usłyszałem za sobą. Węch nieomylnie wiedzie misia do miodu.

Odwróciłem się, tłumiąc zmieszanie.  Znam te książki – mruknąłem.

– O, mój uczeń dużo czyta… gorzej z matematyką…

No tak, wiedziała o matematyce. Zapewne przestudiowała dziennik, by zorientować się, co ja za jeden… Stanęła przede mną i ujęła się pod boki. Włosy rozsypały się „złocistą kaskadą” (tak wtedy pomyślałem) na Jej ramionach. Uśmiechała się,  a przy rozchyleniu płaszcza widziałem wyraźnie Jej wspaniałe, obnażone aż do sutek piersi. Zrobiłem krok i prawie Jej dotykałem. Była niższa ode mnie. Znów błękit Jej oczu ściemniał, zrobił się granatowy. Powoli  objąłem Ją, mając nadzieję, że mnie nie odepchnie i że nie chudnę papierosami ( w bramie zżarłem pół tuby pasty do zębów).

Poczułem jak Jej język kładzie się na moim i pnie się w górę mojego podniebienia. Rozgorączkowanymi rękami rozsunąłem Jej płaszcz i po raz pierwszy dotknąłem piersi… Były duże, sprężyste  i sterczące. Ze spiczastymi, twardymi sutkami. Dotknąłem ich delikatnie opuszkami palców. Chwyciła mnie za przeguby, ale nie miała zamiaru mnie odepchnąć. Z oszołomienia wyrwał nas gwizdek czajnika. Odsunęła się delikatnie. Oddychała głęboko. Z rozchylenia płaszcza wystawały jej piersi. Sutki były naprężone, obwiedzione zmarszczoną, ciemnobrązową kolistością. Zerknąłem niż i u dołu gładkiego brzucha… Gwizdek już wył!

– Kocham Panią… – szepnął podniecony

– Cicho bądź – uśmiechnęła się i wybiegła do kuchni. W spodniach miałem ogrom podnieconego, rozpalonego męskiego wariactwa. Usiłowałem poprawić „go”, ale Takedy ruch sprawiał ból i pogarszał sytuację. Ukradkiem rozluźniłem pasek, a kiedy wróciła siedziałem na kanapie bez marynarki i z rozpiętą pod szyją koszulą.

– Powiedz mi, czemu akurat ja..Jesteś pewien, że tego chcesz ?

– Tak. – Powinnam Cię w zasadzie wyrzucić za drzwi. Sama nie wiem czemu tego nie robię..

– Kocham.. – zacząłem bez sensu.

– To już wiem – przerwała mi. – Zresztą to widać niestety i coś z tym trzeba zrobić. Cóż, trochę jestem zaskoczona.

Usiadła na drugim brzegu kanapy. Posłodziła kawę, a potem przysunęła się do mnie i podała mi cukier.

– Teraz słuchaj… – położyła mi rękę na udzie tuż przy błyskawicznie naprężającej się męskości. – To ja będę dyktować warunki. Zgoda ?

Jej dłoń posunęła się wyżej i przycisnęła lekko mojego obolałego penisa. – Oczywiście – zgodziłem się skwapliwie, podniecony do grani c wytrzymałości.

Dawałem Jej wszystko, czego chciała. Albo co czułem, że lubi. Byłem z tego dumny, chociaż nie uświadomiłem sobie jeszcze, jak znakomicie Anna mną kieruje. Wyzwoliła we mnie cały ukryty w marzeniach erotyzm. Ośmieliła do wszystkiego mówiąc, że jeśli ma się na coś ochotę, to trzeba to robić zanim – ochota minie. W ciągu trzech godzin przeszedłem przyspieszony, ale gruntowny kurs Kamasutry, głównie jej rozdział trzeci.. Potem przyszła kolej na dalsze.

Byłem zakochany, a Anna mimo powściągliwości w słowach darzyła mnie czułą serdecznością. Trochę może, jak na mój gust, zbyt matczyną. Na początku liczyłem ile razy się kochaliśmy, ale potem uznałem, że nie ma sensu. Anna traktowała mnie tak samo jak pozostałych uczniów i tylko czasem przelotnie spoglądała na mnie, że wszystko rozumiałem. Pędziłem więc do niej i od progu dopadałem jej jak marcowy kocur. Często kończyło się to na podłodze w przedpokoju, ale niekiedy Anna studziła moje zapały i prowadziła do sypialni. Wtedy musiałem popisać się powściągliwością. Panować nad sobą. Pieścić Ją długo i wytrwale, zanim nie pozwoliła bym wszedł nabrzmiałą męskością w głąb Jej cudownego ciała.

Wpadłem. Trzymała mnie krótko! Najpierw, kiedy za bardzo uganiałem się za Nią i nie mogła mnie okiełznać, wlepiła kilka dwój i wezwała Ojca. Zbaraniałem. Kiedy jednak dowiedziałem się, że będę miał u Niej konsultację, moje serce rozśpiewało się jak kos.

– Nie wyobrażaj sobie, że skoro jesteś ze mną, będziesz miał w szkole taryfę ulgową, że coś sobie załatwisz. Otóż nic z tego: Poza tym wiem, że nawalasz z matematyką i dopóki nie poprawisz tej trójki z minusem – ogłaszam separację…

– Ależ ja…

– Bez dyskusji! A teraz jazda – przypominamy sobie co nieco o prawach szlacheckich. Z twoją historią też nie jest najlepiej.

Po trzech tygodniach dostałem upragnione „trzy plus” z matmy i byłem dopuszczony do matury. Kiedy to powiedziałem Staremu, klepnął mnie w ramię.

– Dobra! – powiedział – Pilnuj się tylko tej historii. Swoją drogą, czym ty się naraziłeś tej babie, że na ciebie taka cięta?

– Nie mam pojęcia – mruknąłem, ale w duch parsknąłem śmiechem. Na konsultacje do Anny poszedłem na osiemnastą. Drzwi otworzyły się gdy zadzwoniłem, ale za nim nie było nikogo. Wszedłem. Zatrzasnęły się za mną. Anna stała ukryta za nimi. Nie dziwię się, bo jeśli ktoś inny byłby na schodach.. Miała na sobie jednoczęściowy kostium z koronki. Czarny, obcisły, podobny do kąpielowego, u góry podtrzymywał całkiem obnażone piersi, a u dołu był mocno wycięty na udach. Na nogach miała podniecające moją wyobraźnię (już o tym wiedziała) wysokie buty na obcasie. Czarne skórzane rękawiczki i nic więcej. Stanąłem jak wryty i wtedy zobaczyłem pejcz. Trzymała go niedbale, jakby od niechcenia.

– Podobam Ci się ?

– Jesteś cudo.

– Stłukę cię tym, jeśli oblejesz maturę – powiedziała szturchając mnie pejczem.

– Tylko wtedy ? – zapytałem przekornie.

Tego wieczoru nie zostawiłem na ciele Anny ani jednego miejsca, którego nie dotknąłem ustami. Nawet kiedy piliśmy herbatę całowałem ją, by zawędrować wargami na jej łono i czuć wilgotną miękkość. Wniknąłem w Annę mimo oporu jej woli. Chwyciła mnie za włosy, kiedy u szczytu jej łona dotknąłem delikatnie Jej najczulszego punktu. Chciała się wyrwać, ale Jej ciało – nie…

Leżeliśmy w najbardziej niewygodnej pozie, jaką można było wykombinować. Anna przewieszona przez szeroką poręcz kanapy, a ja próbując się przytulić jedną nogą byłem na podłodze, kolano drugiej wciśnięte miałem między jej uda…

– Powiedz jeszcze raz, to co powiedziałaś – poprosiłem.

– Co takiego ?

– Nic nie mówiłam, więc nie mam czego powtarzać. I nie powtórzyła. I nie powtórzył, chociaż czułem, że mnie kocha, że właśnie to wyszeptała w największym uniesieniu. Od maja miałem całkiem regularne życie seksualne. Spotykaliśmy się na „konsultacje” tylko dwa razy w tygodniu i mimo moich próśb, więcej nie mogłem wywalczyć…

Zdałem maturę! To był świetny moment do rozmowy z ojcem. Poprosiłem go bezczelnie – ni mniej,  ni więcej – tylko o zgodę na miesiąc samodzielnych wakacji. Ojciec zgodził się – zaniemówiłem z wrażenia. Po uroczystym obiedzie dziadek oficjalnie wypalił ze mną papierosa, a potem wsunął mi do kieszeni dwie pięćsetki – niewyobrażalny majątek. Ojciec nie wiedząc o dziadku „dołożył” jeszcze dwie. Kiedy matka nieświadoma darów dała od siebie jeszcze pięćset – byłem bogaty!

Kupiłem dwadzieścia jeden róż, butelkę węgierskiego wina i pognałem do Anny. Otworzyła drzwi z uśmiechem na twarzy:

– Pan do kogo ?

– Do pani.

– Proszę wejść. Co prawda czekam na kochanka, ale.. Objęła mnie za szyję i pocałowaliśmy się. Zachwyciła się kwiatami. Pochwaliła wybór wina. – Wiesz, bardzo się cieszę, że już zdałeś. Denerwowałam się trochę .. Obejmując się, całując i pieszcząc wpadliśmy do sypialni, szarpiąc na sobie ubranie. Szybko zdarła ze mnie wszystko i pchnęła na tapczan, bym mógł widzieć jak robi strip- tease. Rozbierała się cudownie. Wolniutko wyswobodziła się ze stanika i odkryła piersi – duże, okrągłe, z sutkami podobnymi do poziomek. Zsunęła spódnicę i .. Ruszyła na mnie z takim impetem, że pomyślałem, iż rozerwie mnie na strzępy. Złagodniała jednak.  Ogromna fala namiętności, pragnienia i tkliwych  uczuć zapełniła moje myśli.  Nie zdejmując pończoch i pantofli na wysokich obcasach, Anna stanęła nade mną na posłaniu. Leniwym ruchem odpięła na biodrze spinkę i majteczki ześlizgnęły się po Jej udzie. Uklękła wolno i ze zdumiewającą łatwością wzięła mnie do siebie. Przestałem myśleć ! Czułem niezwykła radość, gdy wkraczałem w jej wilgotną, ba! – mokrą szczelinkę. Kołysałem w dłoniach Jej ciężkie piersi, gładziłem biodra i uda. Wreszcie kiedy opadła na mnie pochwyciłem Jej tyłeczek i wspólnie rozpoczęliśmy wchodzić w siebie. Przenikałem Annę coraz mocniej, mając wrażenie, że docieram do Jej duszy, że myślę Jej myślami i czuję jej radość. Że jesteśmy jedną istotą, która przypadkowo i niepotrzebnie ktoś rozdzielił. Wplotła palce w moje włosy i ponaglała mnie kołysaniem bioder.. Rosnące w nas napięcie domagało się bólu, rozkoszy –  szoku, który wyzwoliłby z nas całą namiętność. Jej nabrzmiałe piersi zakołysały się w powietrzu, gdy wolno wygięła ciało w łuk. Rozkosz ogarniała nas aż po niewyobrażalny szok, spazm, dreszcz, niezwykle i cudownie …

Leżeliśmy chwilę zanurzeni w sobie jakby w innym świecie, w innym wymiarze, w innym czasie, Rzeczywiście  – „ziemia drgnęła”. Było mi tak dobrze jak nigdy dotąd. Gładziłem delikatnie plecy Ani i czekałem, aż otworzy oczy. Trwało chwilę, zanim uniosła głowę.

– No i co mój panie? – zapytała schrypniętym głosem. Maiła zaróżowione policzki  i była olśniewająco piękna, urodą usatysfakcjonowanej, lekko zmęczonej kobiety ( zdążyłem to już zauważyć, że wygląda pięknie, kiedy przeżyje orgazm). Poczułem, że nie muszę odpoczywać ani chwili. Moja męskość błyskawicznie powracała do równowagi.. Poruszyłem lekko biodrami.

– Znowu ? – jęknęła Anna, ale w Jej głosie nie było zniecierpliwienia.

– Zostań moją żoną – szeptałem.

– Po co?

Zamknęła oczy i unosiła miarowo biodra, gładząc moje piersi. Osunęła się na mnie napierając biodrami. Jeszcze raz wtopiliśmy się w siebie. Znów wdzierałem się naprężony jak struna w ciasny korytarz. Mocno, mocno. Rytmicznie, coraz  głębiej, aż do kresu rzeczywistości.

– Wyjdź za mnie – wyszeptałem raz jeszcze.

– To bez sensu – powtarzała – bez sensu.

– Kocham Cię!

– Wiem… o Bożę! … przebijesz mnie.

– Przepraszam.

– Ależ nic się nie stało.

– Wyjdziesz za mnie ?  – zapytałem przestając na moment poruszać biodrami.

– Tak, ale, proszę…

Ponaglała mnie niecierpliwie. Oszalałem. Tym razem dotarłem do najintymniejszych głębi. Obudziłem w Niej jakieś szczególne miejsce. Coś się otworzyło. Przede mną, przed nami. Odnaleźliśmy jakąś nową drogę. Ania krzyknęła, tuląc się do mnie. Z całych sił orała paznokciami moje plecy, ale nie czułem w ogóle bólu. Czułem tylko jak wypełniam Ja wytryskiem porównywalnym chyba do wybuchu wulkanu.

Parę tygodni potem zdałem egzamin i zostałem przyjęty na Uniwersytet. Byłem szczęśliwy, Anna też.

Na wakacje pojechaliśmy do Karwii. Wystarczyło tam przejść kilometr wzdłuż plaży, by oderwać się od świata, od ludzi. Zanim jeszcze ktokolwiek wymyślił „Chałupy” Anna i ja zorganizowaliśmy w Karwii własną nagą plażę. Piszczę – zorganizowaliśmy, bo po kilku dniach dyskretnie dołączyło do nas kilka par. W ten sposób zapewniliśmy sobie nawzajem bezpieczeństwo (gdyby co…), nie naruszając przy tym własnej intymności. Ale w owym czasie nad morze nie jeździły takie tłumy i ludzie chyba tak wścibscy jak dzisiaj, choć pozornie bardziej purytańscy.

Skryci w głębokim grajdole leżeliśmy na słońcu opalając się, rozmawiając i czytając książki. Patrząc na Annę, na Jej zbrązowiałą skórę, na gładkie ciało, rozgrzane słońcem piersi nie wytrzymałem i pełen namiętności, podniecony zaczynałem delikatnie zrazu pieszczoty, które po krótkiej chwili stawały się bardziej wyrafinowane, a potem.. Kiedy wsparty na rękach zagłębiony w Jej wilgotnym wnętrzu kołysałem rytmicznie biodrami, Anna unosiła w górę wyprostowane nogi, by ułatwić mi dostęp do dna swojej tajemnicy. Wydawało mi się w takim momencie, że „cała plaża” widziała co robimy. Najlepszy dowód, że pewnego dnia zobaczyłem parę szczupłych nóg, wystającą z sąsiedniego grajdołu. Były wymierzone w górę i kołysały się wolno. Powyżej, w stosowanym miejscu poruszał się kark i głowa młodego mężczyzny. Anna śmiała się, że powinienem żądać opłat za prawa autorskie. Właściwie to tylko ja robiłem plany dotyczące naszego wspólnego życia z Anną. Wszystko było takie piękne i wydawało mi się tak proste. Anna grała na zwłokę, wykręcała się z rozmowy prosząc, bym wpierw zaliczył pierwszy rok studiów. Zgodziłem się z Nią w końcu, choć uważałem to za stratę czasu.

Nie wiem, czy kiedykolwiek potem byłem tak aktywny erotycznie jak w Karwii. Wstawałem pierwszy. Goliłem się  i brałem prysznic, a potem budziłem Annę pocałunkami. Często „wpraszałem” się ustami między Jej nogi i rozchyliwszy – pieściłem Ją językiem aż do radosnego, trochę może sennego uniesienia. Zdarzało się, że idąc na plażę skręcaliśmy „ na chwilę” w las ( to było hasło. Mówiło się: – Pozwól na chwilę). Dopadliśmy do siebie, by wykonać ze sobą najdziksze z możliwych najbardziej wyszukane i perwersyjne harce. Wszystko to w umownej konwencji gwałtu. Zresztą, miejsc  oznaczanych naszą obecnością było dużo…bardzo dużo. Anna prowokowała mnie  nieustannie. Mówiła na przykład: ale tu to się nie odważysz. Odważyłem się, a Ona była stale gotowa na pieszczot. Prawie nigdy nie wkładała majtek, ja zresztą też. Wystarczyło więc tylko skręcić w jakąś boczną ulicę, nawet w dzień… Opierała się o płot i wypinała tyłeczek, a ja gotowy do dzieła rozsuwałem tylko zamek błyskawiczny i natychmiast łączyliśmy się w rozkołysanej pieszczocie, bo nie potrzebowaliśmy żadnych wstępów – namiętność była wystarczającym podnieceniem. I nie trwało długo, bym wtopiony w Annę dotrwał bezpiecznie do szczytu jej orgazmu. Parokrotnie, gdy kąpaliśmy się w morzu stawałem zanurzony po pas, układałem Annę na plecach i przyciągałem do siebie.  Kiedy wsunąłem się do Jej wnętrza obejmowała mnie za szyję i unosiliśmy się w wodzie, a ja zaczynałem „wędrówkę” z Nią przytuloną do mnie zakotwiczoną na mojej męskości, mrużącą oczy, chwytającą zębami moje ucho, splatającą stopy na moich plecach, poruszającą rytmicznie pupą w takt moich ruchów biodrami, gdy wciskałem się w najczulszy zakamarek Jej szczelinki. Orgazm w wodzie był niezwykły. Może nie tak zwalający z nóg jak „lądowy”, ale za to dużo dłuższy..

Myśmy się jednak nie pobrali! Spotkaliśmy się dopiero po latach. W Szczecinie. Wypiliśmy razem kawę. To wszystko.

– Byłeś najwspanialszym kochankiem, jakiego miałam – powiedziała.

Wokół oczu miała „kurze łapki” Cóż, ja też nie byłem już młodzieniaszkiem.

VN:D [1.9.22_1171]
Rating: 8.8/10 (4 votes cast)
Egzamin maturalny, 8.8 out of 10 based on 4 ratings
loading...

Autor:

This author has published 36 articles so far. More info about the author is coming soon.

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.

Uwaga! Strona dla dorosłych
Ta strona zawiera opowiadania erotyczne, oraz inne materiały w postaci odnośników do filmów, zdjęć erotycznych i jest przeznaczona tylko dla pełnoletnich. Jeżeli nie ukończyłeś 18 lat, proszę kliknij na odnośnik "Opuszczam stronę" poniżej. Klikając na odnośnik "Wchodzę do środka", oświadczasz, że masz przynajmniej 18 lat i chcesz oglądać mocne treści erotyczne w postaci filmów i zdjęć.